Kult Bożego Miłosierdzia

Spowiednik Siostry Faustyny

Helena Kowalska

Do spotkania z s. Faustyną doszło w 1933 roku, chociaż ona poznała go kilka lat wcześniej w widzeniu w Warszawie i w Krakowie: „W 1933 roku poznałem siostrę Faustynę Kowalską, która od razu powiedziała, że zna mię od dawna i że mam być jej kierownikiem oraz ogłosić światu o Miłosierdziu Bożym”. Słowa te padły podczas pierwszego spotkania i musiały zaskoczyć ks. Michała Sopoćkę. Od tej pory jego życie – naukowca i duszpasterza – gruntownie się zmieniło. Słowa te musiały go zaskoczyć i przytłoczyć ogromem zadania, podczas gdy dla niej była to jedna z najszczęśliwszych chwil w życiu: oto ujrzała tego, który według obietnicy będzie dla niej widzialną i niezawodną pomocą. Może warto tu wyjaśnić, że kiedy s. Faustyna poznała swoją przyszłą misję, czuła się jej niegodna i nieprzygotowana do jej wypełnienia, ale skoro Pan Jezus nalegał, zaczęła Go prosić o pomoc. Później odkryła, że zanim poprosiła o tę pomoc, On już ją przygotowywał, za co gorąco Mu potem dziękowała.

Św. Faustyna Kowalska

Początek znajomości nie przebiegał wcale gładko, bowiem ks. Sopoćko uzależnił swoją zgodę od spełnienia dwóch warunków: siostra ma poddać się badaniom lekarskim oraz dokładnie opisać swoje życie, ze szczególnym uwzględnieniem otrzymanych wizji, natchnień oraz przeżyć duchowych. Te wymagania, jak się wydaje, nie zaskoczyły jej specjalnie, gdyż napisała: „Spowiednik [...] musi nieraz doświadczyć, musi próbować, musi ćwiczyć, musi poznać, czy ma do czynienia ze słomą, czy z żelazem, czy z czystym złotem. Każda z tych trzech dusz potrzebuje odrębnego ćwiczenia. Musi i to koniecznie spowiednik wyrobić sobie o każdej sąd jasny, aby wiedział, co ona może udźwignąć w pewnych chwilach, okolicznościach i wypadkach” (Dz. 112). Spowiednik zaś podszedł do sprawy sumiennie i naukowo. Nie dowierzał wszystkiemu, badał, sprawdzał, konfrontował swoje opinie z osobami godnymi zaufania. Tak nabrał pewności, że nie ma do czynienia z rozhisteryzowaną dewotką, ale rzeczywiście chodzi o dzieło Boże. Niedługo potem s. Faustyna napisała, że „pod jego kierownictwem szybko dusza moja postępowała w miłości Bożej...” (Dz. 144) i „dziękowała Panu Bogu za dar mądrego, wykształconego i doświadczonego spowiednika”, choć dziwiła się także, „że jest mało kapłanów, którzy umieją w duszę wlać moc i odwagę i siły, że dusza nie męcząc się, idzie zawsze naprzód” (Dz. 937).

W 1933 roku ks. Sopoćko, jako spowiednik sióstr zakonnych - tę funkcję pełnił w kilku Zgromadzeniach Zakonnych w Wilnie przez kilkanaście lat - spotkał się z siostrą Faustyną Kowalską. Można uznać, że opatrznościowo został wybrany i przygotowany do roli jej spowiednika i kierownika duchowego. W pełni się w niej odnalazł. Sama siostra dała o tym świadectwo w "Dzienniczku" oraz w listach do niego pisanych. Poprowadził ją bowiem drogą doskonałości, okazał się niezastąpioną pomocą w rozeznawaniu jej wewnętrznych doznań oraz objawień. Z jego inicjatywy powstał "Dzienniczek". Siostra znalazła w nim współrealizatora i kontynuatora powierzanej w objawieniach misji szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego.

Św. Faustyna Kowalska

Można postawić pytanie: co pomogło ks. Sopoćce wejść we wskazaną rolę, wypełnić ją? Czy tylko wiedza teologiczna, umiejętności przewodnika duchowego? To niewątpliwie posiadał. Nie zabrakło mu przy tym roztropności i mądrości. Ale spotkanie z tak niezwykłą penitentką, nawiązanie z nią dialogu pełnego zrozumienia, z osobą doznającą przeżyć mistycznych, musiało mieć oparcie w osobistych głębokich jego relacjach z Bogiem, wysoko rozwiniętych cnotach wiary, nadziei i miłości. Wiedza z zakresu teologii ascetycznej i mistycznej pomogła mu przekonać się o autentyzmie życia mistycznego siostry, ale uwierzenie w jej objawienia wymagało już osobistej wiary. Co mogło zmotywować go do podjęcia się realizacji wezwań kierowanych do siostry w objawieniach? W duszy ks. Sopoćki musiał się dokonać proces osobistego spotkania się z tajemnica Boga miłosiernego. Musiał on odkryć czym jest Boże Miłosierdzie. Doznać łaski poznania tegoż Miłosierdzia, jego mocy, prawdy o niezbędności zwrócenia się do niego w życiu religijnym chrześcijan. Jakże bowiem inaczej można wytłumaczyć jego zapalenie się do tej idei, oddanie się jej służbie? Przez swą wielką gorliwość apostolską, osobisty rozwój życia wiary, wypracowywaną wiedzę teologiczną i duszpasterską, dorastał do wejścia w rolę apostoła Miłosierdzia Bożego. Osoba siostry Faustyny i jej objawienia, stały się inspiracją, pobudziły do wytrwałej osobistej pracy teologiczno-duchowej nad tajemnicą Miłosierdzia Bożego. Te jego własne trudy badawcze poparte modlitwą stały się też ostatecznie źródłem zaangażowania w apostolstwo Miłosierdzia. Sprawiły, że otworzył się na, skierowane także do niego, wezwanie do apostolstwa Miłosierdzia. I w tym ujawniła się jego wielkość, nieprzeciętność. Rozeznał i przyjął wezwanie, którego okazją były objawienia siostry Faustyny. Podejmując się dzieła apostolstwa Miłosierdzia, nie czynił to dlatego, że nalegała na to siostra Faustyna, ale dlatego, że osobiście przekonał się do tej prawdy przez studium nauki objawionej, odkrył wielki pożytek duszpasterski nauczania o Miłosierdziu Bożym oraz kultu tegoż Miłosierdzia. To nie objawienia Siostry, ich treść były przedmiotem nauczania ks. Sopoćki, ale prawdy objawione przekazywane w Kościele. One też były kryterium weryfikacji objawień siostry.