Ksiądz Sopoćko przyjeżdżając do Białegostoku i tworzonego pod naciskiem władzy ludowej Państwa Polskiego, zastał w jego granicach szerzące się już od wojny nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. To co rozwijało się w prywatnej, oddolnej i spontanicznej pobożności wiernych, nie miało naturalnie jeszcze kościelnego potwierdzenia. Prymas, kardynał A. Hlond był przychylnie ustosunkowany do całej sprawy. Roztropność nakazywała jednakże, aby przedwcześnie nie działać, bez przekonania się o autentycznej potrzebie i owocach tworzącego się nabożeństwa oraz solidnego opracowania teologicznych podstaw dla niego. Ksiądz Sopoćko widział w tym swe szczególne zadanie.
W 1947 roku Prymas wydał drukiem traktat ks. Sopoćki De Misericordia Dei deque eiusdem festo instituendo. W tymże samym roku przedstawił w Rzymie w imieniu Episkopatu Polski sprawę kultu Miłosierdzia Bożego w Stolicy Apostolskiej. Posunięcia te upewniły ks. Sopoćkę w żyjącym wciąż w nim zamiarze upowszechniania nabożeństwa wśród wiernych i jeszcze bardziej zmobilizowały ku temu. Ponadto rozszerzanie się nabożeństwa wnosiłaby istotne poparcie dla przedstawionej w Rzymie petycji.
W 1947 roku ukazała się też praca ks. Sopoćki O święto Najmiłosierniejszego Zbawiciela. Z pomocą sióstr ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia strał się ją rozpowszechniać wśród wiernych, a także modlitwy do Miłosierdzia Bożego. Podobnym wsparciem służyły mu podopieczne jeszcze z Wilna J. Osińska i I. Naborowska, które po przyjeździe na Ziemie Odzyskane, w Myśliborzu podjęły wspólnotowe życie zakonne i organizowały Zgromadzenie Służebnic Miłosierdzia Bożego. Utrzymując z nimi stały kontakt, czuł się odpowiedzialny za podejmowane przez nie dzieło tworzenia Zgromadzenia, które wraz z nimi rozpoczął jeszcze w Wilnie.
Od jesieni 1947 roku ks. Sopoćko pozostawał ponadto w kontakcie z J. Chróściechowskim, przebywającym w Londynie, angażującym się od czasu wojny w apostolstwo Miłosierdzia Bożego rozwijane przez Zgromadzenie Marianów w Ameryce i na Zachodzie. Chróściechowski wstąpił po paru latach do Zgromadzenia Księży Marianów, co otworzyło większe jeszcze możliwości oddziaływania apostolskiego za jego pośrednictwem na rzecz kultu Miłosierdzia Bożego. Dzięki niemu i przy jego udziale wydawane były tłumaczenia prac ks. Sopoćki na obce języki a następnie kolportowane na Zachodzie.
Przed 1950 rokiem, który miał być obchodzony jako jubileuszowy, ks. Sopoćko podjął zamiar szczególnego pobudzenia biskupów i duszpasterzy do uroczystego uczczenia Miłosierdzia Bożego w Niedzielę Przewodnią. Temu celowi miały służyć wydane w 1949 roku dwa kolejne opracowania: Poznajmy Boga w Jego Miłosierdziu. Rozwarzania o Miłosierdziu Bożym na tle litanii i Godzina święta i nowenna o Miłosierdzie Boże nad światem. Przede wszystkim zaś, postanowił objechać wszystkie diecezje z referatami przybliżającymi nabożeństwo.
Ksiądz Sopoćko jakkolwiek angażował się w szerzenie kultu w kraju, bardzo ograniczony był w tej działalności na terenie własnej Archidiecezji w Białymstoku. Ostrożne i powściągliwe stanowisko Arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego wobec kultu Miłosierdzia Bożego, zwłaszcza zaś prywatnych jego form pochodzących z objawień siostry Faustyny, okazywane jeszcze w Wilnie nadal było utrzymywane. Co więcej Kuria Metropolitalna w Białymstoku wydała w 1949 roku zarządzenie skierowane do księży proboszczów zakazujące rozszerzanie na terenie Archidiecezji broszurek, druków czy innych opracowań o Miłosierdziu Bożym pisanych przez ks. Sopoćkę. Podstawą do takiego orzeczenia według tegoż dokumentu był fakt braku kościelnej wypowiedzi autorytatywnej, przyznającej objawieniom siostry Faustyny rangę objawień prywatnych. Ksiądz Sopoćko zastosował się do tego zarządzenia, choć zapewne boleśne musiał to przeżyć, spotykając się z taką reakcją w macierzystej Archidiecezji.
Arcybiskup Jałbrzykowski, uważał że ks. Sopoćko rozszerza kult na podstawie niesprawdzonych i nieaprobowanych objawień, czego faktycznie nie było można czynić. Tymczasem ks. Sopoćko kierował się duszpasterską użytecznością nabożeństwa oraz tym, że nauka objawiona wzywa do uwielbienia Boga w Jego Miłosierdziu, a objawienia siostry Faustyny traktował tylko jako okazję, nigdy zaś przyczynę do szerzenia nabożeństwa.
Ksiądz Sopoćko zabiegając o szerzenie nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego, mimo braku akceptacji ze strony swego Ordynariusza, starał się pozyskać dla tej sprawy innych biskupów, a zwłaszcza najwyższych dostojników Kościoła w Polsce. Po śmierci Prymasa Hlonda szukał poparcia u jego następcy Prymasa S. Wyszyńskiego. Na jego ręce składał petycje odnośnie kultu. Zależało mu przede wszystkim na doprowadzeniu do ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego i ogólnie na uzyskaniu kościelnej aprobaty dla kultu. Przedstawiał przeto Prymasowi, między innymi poprzez przedkładanie mu swych opracowań, informacje o kulcie, jego istocie i rozwoju, motywy jego wprowadzenia i podstawy do zatwierdzenia przez kościelne władze. Prosił o ewentualne umożliwienie osobistego zreferowania sprawy kultu wobec odpowiednich Komisji Episkopatu. Gdy pojawiały się niezrozumienia, a w konsekwencji i zastrzeżenia wobec kultu, czy to ze strony teologów, czy niektórych ordynariuszy, śpieszył z wyjaśnieniami, a także prosił o podejmowanie tych problemów na forum Episkopatu w celu wyjaśnienia, doinformowania, przezwyciężania przeszkód. W 1951 roku zwrócił się do Prymasa z podaniem wnioskującym połączenie kultu Miłosierdzia Bożego z akcją charytatywną. W 1956 roku wystosował prośbę o wstawiennictwo w Stolicy Apostolskiej w sprawie zatwierdzenia Uroczystości Miłosierdzia Bożego w Niedzielę Przewodnią. Przyczynił się ponadto do zebrania w tym czasie wśród wiernych petycji o wprowadzenie święta Miłosierdzia Bożego. Petycje te z licznymi podpisami wiernych Prymas Wyszyński zawiózł w 1957 roku do Rzymu.
Zaangażowanie ks. Sopoćki w rozszerzanie nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego w latach powojennych sięgało niewątpliwie znaczących wymiarów w skali kraju, a także wykraczało poza granice, głównie dzięki jego pracom tam wydawanym. Z jednej strony starał się, przy pomocy oddanych sprawie osób, między innymi sióstr zakonnych, przybliżać nabożeństwo wiernym. Z drugiej zaś zwracał się z petycjami do władz kościelnych o aprobatę dla niego. Jednocześnie dużo publikował na temat Miłosierdzia Bożego, kultu, jego istoty, potrzeby oraz wartości dla życia religijnego wiernych. W działaniach swych naznaczonych wielką gorliwością, wypływających z osobistego przekonania do kultu, podbudowanego biblijnymi, teologicznymi i pastoralnymi podstawami stosował się do kościelnych wymogów i hierarchicznej zależności od władzy kościelnej. Podtrzymywał przyjętą od początku linię działania. Jakkolwiek inspiracją do zainteresowania się kultem były objawienia siostry Faustyny, to konsekwentnie nauczał o Miłosierdziu Bożym i szerzył jego kult, nie na ich podstawie ale w oparciu o naukę biblijną i teologiczną oraz z motywów duszpasterskiej wartości kultu. Jeśli w swych publikacjach wspominał o siostrze Faustynie jej objawieniach, formach nabożeństwa z nich wywodzących się, to zawsze zaznaczał, że mogą one być stosowane w prywatnej pobożności oraz podlegają ocenie Kościoła, której posłusznie gotów był podporządkować się. Sam zwracał się do Prymasa i Biskupów Ordynariuszy szukając u nich aprobaty oraz poparcia dla sprawy kultu w Stolicy Apostolskiej, a także zalecał duszpasterzom, aby uzyskiwali zgodę swych Ordynariuszy na publiczne uczczenie Miłosierdzia Bożego. Był zatroskany o czystość i poprawny rozwój nabożeństwa. Trudno jest jednoznacznie określić jego wpływ na rozszerzanie się nabożeństwa i owoce apostolstwa. Ile dokonało się wskutek jego zabiegów, ile dokonali inni, a ile rodziło się spontanicznie z naturalnej potrzeby wiernych praktykowanie tej pobożności. Wiadomym jest natomiast, że wkład pracy i mnogość zabiegów oraz ich ranga uprawniają do uznania w ks. Sopoćce głównego promotora kultu Miłosierdzia Bożego w latach powojennych w Polsce. Zaangażowanie w szerzenie kultu, czyniło go przede wszystkim zaś coraz większym czcicielem Miłosierdzia Bożego. Wewnętrznie przekonany i coraz bardziej ubogacany pobożnością Miłosierdzia, nie tylko apostołował, ale też dorastał do wiernego świadka tej prawdy. Swoim życiem, cierpieniem, ofiarami, wynikającymi z niezrozumienia jego poczynań i rodzących się przeciwności, służył jej wiernie, choć ciągle i może coraz bardziej owoce jego trudu pozostawały ukryte.
==========================================================
1/
„BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI…” (Mt 5,7)
Pochwała postawy
miłosierdzia, ukazanie jej jako drogi do osiągnięcia zbawienia… jako dobra rada
Boga… rady ewangeliczne
Czy Rady są obowiązkiem?....
To zależy jaki standard życia duchowego zakładamy
Jeżeli chcemy spędzić urlop
w luksusowych warunkach, trzeba za to sporo zapłacić…
Te słowa Pana Jezusa
uczynił Ojciec Święty Franciszek osnową swoich homilii, wygłoszonych przemówień
i licznych spotkań. Zarówno towarzyszący modlitwom wizerunek Jezusa
Miłosiernego, patroni wydarzenia – św. siostra Faustyna i św. Jan Paweł II, jak
i wzmocnione papieskim przykładem, pełne pasji i zatroskania nauczanie
Franciszka, ukazały wyjątkową aktualność tajemnicy Bożego miłosierdzia.
--------------------------------------------
2/
„BĄDŹCIE MIŁOSIERNI, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36)
To już jest konkretne
polecenie, zadanie
3/
Bóg jest miłosiernym Ojcem – takiego Boga ukazuje nam Jezus –
Syn Boży. Jezus przyszedł na świat, aby objawić nam prawdziwe oblicze Boga….
Takie prawdziwe oblicze Boga człowiek poznał na samym początku, w Raju… Potem
jednak zniekształcił to oblicze… Wskutek grzechu człowiek postrzega Boga w fałszywym
obrazie. Zamiast mu ufać zaczął się go bać i uciekać przed Nim. Przestał
człowiek wierzyć Bogu – że Bóg kocha człowieka, że chce naszego dobra i szczęścia.
Jezus posłany na świat
przez Ojca ukazuje nam prawdziwe oblicze Boga. Bóg jest miłością. Miłość Boga
objawia się i realizuje w stosunku do nas przez miłosierdzie – przebaczenie,
którego wszyscy potrzebujemy miłosierdzia, ponieważ zgrzeszyliśmy i upadliśmy na samo dno.
-------------------------------------------
W „Dzienniczku” czytamy słowa Pana Jezusa
skierowane do św. siostry Faustyny: „Miłosierdzie jest największym
przymiotem Boga” (Dzienniczek, 301). „Serce Moje jest
miłosierdziem samym. (…) Wszelka nędza tonie w Moim miłosierdziu, a
wszelka łaska tryska z tego źródła – zbawcza i uświęcająca” (Dzienniczek,
1777). W innym miejscu rozmowy z siostrą Faustyną Pan Jezus objawia, w jaki
sposób odnosi się do grzeszników: „Jestem święty po trzykroć i brzydzę się
najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy
żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie
Moje ogarnia ją i usprawiedliwia” (Dzienniczek, 1728).
--------------------------------------------------
W Dzienniku Ks. Michała Sopoćki: “Są prawdy, które się zna i często o nich się słyszy i mówi, ale się ich
nie rozumie. Tak było ze mną co do prawdy miłosierdzia Bożego.
Tyle razy wspominałem o
tej prawdzie w kazaniach, myślałem o niej na rekolekcjach, powtarzałem w
modlitwach kościelnych — szczególnie w psalmach — ale nie rozumiałem znaczenia
tej prawdy, ani też nie wnikałem w jej treść — że jest najwyższym przymiotem
działalności Boga na zewnątrz. Dopiero trzeba było prostej zakonnicy s.
Faustyny ze Zgromadzenia Opieki Matki Bożej (magdalenek), która intuicją
wiedziona powiedziała mi o niej krótko i często to powtarzała, pobudzając mnie
do badania, studiowania i częstego o tej prawdzie myślenia. Nie mogę tu
powtarzać, a raczej ujmować szczegółów naszej rozmowy, a tylko ogólnie
zaznaczę, że z początku nie wiedziałem dobrze o co chodzi, słuchałem,
niedowierzałem, zastanawiałem się, badałem, radziłem się innych — dopiero po
kilku latach zrozumiałem doniosłość tego dzieła, wielkość tej idei i
przekonałem się sam o skuteczności tego starego wprawdzie, ale zaniedbanego i
domagającego się w naszych czasach odnowienia wielkiego, życiodajnego kultu.
Poznałem s. Faustynę w r. 1933, która od razu powiedziała, że zna mnie od
dawna i że mam być jej kierownikiem oraz ogłosić
światu o miłosierdziu Bożym. Nie przywiązywałem do tego powiedzenia żadnego
znaczenia i nie traktowałem tego poważnie. Potem oświadczyła, że ma namalować
obraz Miłosierdzia Bożego. (…) Czytając
jej Dzienniczek znalazłem koronkę i nowennę rzekomo podaną przez „Pana”. Obie
modlitwy podobały mi się bardzo i po uzyskaniu aprobaty w kurii krakowskiej
zostały wydrukowane z umieszczeniem na okładce tego obrazu. W taki sposób kult
Miłosierdzia Bożego zaczął powoli się szerzyć po całym kraju. Osobiście
doznałem wiele łask z odmawiania tej koronki i w ogóle z nabożeństwa do
miłosierdzia Bożego.”
------------------------------------------------
Być miłosiernym…
"Dopóki mamy czas, czyńmy dobrze
wszystkim, zwłaszcza zaś naszym braciom w wierze „. (Ga
6,10)
Nie ma nic piękniejszego nad cnotę miłosierdzia. Cnota miłosierdzia jest
spójnią braterstwa wśród ludzi, matką czujną, która wszystkich, co cierpią,
ratuje i pociesza; jest obrazem Opatrzności Bożej , bo ma oko otwarte na
potrzeby każdego; jest przede wszystkim obrazem miłosierdzia Bożego, jak
powiedział Zbawiciel: ”Bądźcie
miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny" (Łk 6,36). Powinniśmy zrozumieć, że cnota ta nie jest nam tylko
doradzana, ale jest ścisłym obowiązkiem każdego chrześcijanina.
Wielu ludzi ma błędne pojęcie o
cnocie miłosierdzia; myślą oni, że pełniąc uczynki miłosierdzia czynią tylko
łaskę i ofiarę, która zależy od woli i dobrego serca naszego. Tymczasem jest
zupełnie inaczej. Cnota miłosierdzia nie jest tylko radą, do której można się
stosować lub jej zaniechać bez grzechu, lecz jest ona prawem ścisłym i
obowiązkiem. Od jego spełnienia nikt się usunąć nie może. Wynika to z Pisma
Świętego, z głosu rozumu i ze stosunku naszego braterstwa.
Już w Starym Testamencie czytamy w księgach Mojżesza: „Ja nakazuję: Otwórz
szczodrze dłoń bratu uciśnionemu lub ubogiemu na twej ziemi” (Pwt 15,11). Niemniej stanowczo zaleca
cnotę miłosierdzia autor Księgi Mądrości: „Dziecko, nie pozbawiaj biedaka
[możliwości] życia i oczu potrzebujących nie męcz zwlekaniem. (...) Nie
odpychaj proszącego w ucisku, a od ubogiego nie odwracaj oblicza” (Syr 4,1.4).
Jeszcze w wyższym stopniu obowiązek
miłosierdzia wkłada na nas Zbawiciel. Opisując Sąd Ostateczny wkłada w usta
Sędziego taki wyrok: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny,
który przygotowany diabłu i jego aniołom!” (Mt 25,41). Mimo woli chcemy zapytać Pana, za co na wieki ich
odtrąca? Czy byli źli, bezbożni, mężobójcy, nieczyści? Być może, ale Sędzia nie
to im wyrzuca. Jako jedyny powód wymienia brak uczynków miłosiernych względem
bliźnich. "Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a
nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a
nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście
Mnie... Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych
najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili (Mt 25,42-45). Po tych słowach Pana
Jezusa chyba nie trzeba dowodzić, że cnota miłosierdzia jest ścisłym
obowiązkiem, albowiem Bóg sprawiedliwy karać nie może za to, co nie jest
nakazane. Ta cnota niewątpliwie jest wielkim przykazaniem, jeżeli za brak jej
Zbawiciel grozi potępieniem.
Jan Paweł II w
Encyklice Dives in Misericordia napisał: … Być miłosiernym,
to wydobywać dobro, które jest w każdym człowieku spod warstwy zła, to… spojrzenie
na drugiego człowieka przez pryzmat jego wartości, bez potępiania, bez
osądzania. Przypomnijmy sobie epizod zapisany w Ewangelii św. Jana 8, 1 –11.
Faryzeusze i uczeni w piśmie przyprowadzili do Jezusa kobietę pochwyconą na cudzołóstwie
i oczekiwali od Jezusa ustosunkowania się do niej, ponieważ według prawa
Mojżeszowego powinno się ją ukamienować. Jezus mówi: „Kto z Was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci
kamieniem”, a na końcu mówi do kobiety – „Ja ciebie nie potępiam, idź i nie
grzesz więcej”. To jest akt miłosierdzia. Jezus jest taki i uczy nas, abyśmy my
byli takimi. Miłosierdzie więc, to nie osądzanie i potępianie ludzi, ale
wydobywanie dobra, które jest w każdym człowieku spod nawarstwień zła - pisze w
Encyklice Jan Paweł II.
----------------------------------------------------------------------
4/ Ojciec w
miłosierdziu swoim posłał Syna Jezusa Chrystusa,
aby nas wyzwolił z
grzechu. Jezus dokonał tego przez ofiarę męki i śmierci na krzyżu oraz przez
zmartwychwstanie (w sanktuarium wyrażone
to jest przez promienie miłosierdzia). Zbawienie jest dziełem miłosierdzia.
Doświadczamy miłosierdzia, gdy Bóg odpuszcza nam grzechy, najpierw w
sakramencie chrztu gładzi grzech pierworodny, w sakramencie pokuty oczyszcza
nas z grzechów, które w naszym życiu popełniamy, a wyprawiając nam Ucztę
Eucharystyczną przywraca nam utracone życie Boże.
Prawdę tę pięknie Jezus
ukazuje nam w przypowieści o Synu Marnotrawnym Ojca, który ze wzruszeniem i
radością przyjmuje syna, który wraca z dalekich stron po zmarnotrawieniu
wszystkiego co od Ojca otrzymał. Ojciec z przypowieści jest obrazem Boga –
miłosiernego Ojca. Ale Jezus wzywa nas, abyśmy byli miłosierni – mówi „Bądźcie
miłosierni jak Ojciec wasz niebieski miłosierny jest” - miłosierdzie wobec nas domaga
się również miłosierdzia chrześcijańskiego od nas.
Są
modlitwy do Miłosierdzia Bożego i nieustannie trzeba
się modlić. Są czyny miłosierdzia - gdy przebaczamy krzywdzicielom. Bóg daje
nam wrażliwe serce - pochylamy się nad zranionym człowiekiem. Błogosławieni
miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Jezus zaprasza nas nie tylko do
wrażliwości na cierpienie, ból i krzywdę - ale do
konkretnego zaangażowania się na rzecz udzielenia pomocy ludziom zranionym,
skrzywdzonym, najbiedniejszym. Miłosierdzie, o którym Jezus tyle mówił nie
mierzy się bynajmniej przeżywanymi uczuciami, ale konkretnymi czynami, które
wymagają ofiarności, zaangażowania, wysiłku i ludzkiej pracy. Poprzez
miłosierne czyny uczniowie Jezusa objawiają miłosierne oblicze Boga, który jest
ojcem miłosierdzia oraz Bogiem wszelkiej pociechy